Pożegnawszy się z Millihiore i resztą watahy, udałam się w podróż.
Leciałam wiele dni i tygodni, aż mój wzrok przykuł rozległy las.
Wylądowałam miękko na kupce mchu i rozpostarłszy dwa razy skrzydła na
całą ich szerokość, ruszyłam przed siebie. Las był naprawdę piękny,
urzekły mnie korony drzew sięgające ku niebu i ptasie śpiewy.
Rozkoszowałam się pięknem przyrody, gdy poczułam ból w łopatce.
Natarł na mnie wielki dzik. Nie, to nawet nie był dzik, tylko jakaś
bestia podobna do dzika. Zranił mnie boleśnie w skrzydło tym samym
uniemożliwiając wzlot i szybką ucieczkę. Próbowałam uciekać pieszo, ale
niestety nie jestem zbyt szybka. Myślałam, że już po mnie kiedy wielka
bestia spłonęła żywcem. Strachliwie uniosłam powieki i ujrzałam przed
sobą przystojnego basiora. To on mnie uratował, za pomocą kuli ognia
wystrzelonej w dzika-bestię.
- Nic ci nie jest? -zapytał się
Miał bardzo piękny i głęboki głos.
- Nie. -odpowiedziałam regenerując siły, otaczającą mnie naturą.- Widzisz? Zaraz się z tego wyliżę.
Wstałam, ale moje skrzydło wciąż było w złym stanie.
- Dziękuję ci za ratunek...
- Arsus.
- Arsus. -powtórzyłam jego imię. -Miło mi cię poznać, Arsusie. Noszę imię Leonmichelli, ale proszę mów mi Leo.
- Dobrze. W porządku?
- Tak. -uśmiechnęłam się. -Mieszkasz w pięknym lesie. Fauna i flora są tu zadziwiająco silne...
Rozmawiałam z nim o terenach, a on zaoferował się, że mi je pokaże. Siedzieliśmy sobie teraz nad wodospadem.
- Jak skrzydło? -zapytał
- W porządku, ale chyba nie będę w stanie latać przez kilka dni. Jeszcze raz ci dziękuję, Arsus.
Strużki wody z wodospadu delikatnie obijały się jedna o drugą tworząc melodię.
- Ja, Leonmichelli pragnę cię prosić o schronienie na czas mojej
kontuzji. Nie chciałabym ci przeszkadzać, ale potrzebuję odpowiedniego
miejsca do regeneracji sił...
<Arsus, dokończysz?>
sobota, 2 marca 2013
czwartek, 7 lutego 2013
Od Valixy
Biegłam ze wszystkich sił. Wciąż miałam to dziwne wrażenie... Że ktoś
mnie wciąż, bez przerwy śledzi. Odwracałam się co chwilę, ale i tak nie
widziałam nikogo... Oprócz jakiegoś lisa. Tak właściwie, ten lis był
moim jedynym przyjacielem od czasu wygnania. Nie widziałam od tego czasu
żadnego wilka. Żadnego ŻYWEGO wilka... Wszędzie tylko trupy...
Oszalałam, czy co? Nagle na kogoś wpadłam. Spojrzałam na niego. To był
jakiś basior. przyjęłam postawę bojową.
-Co ty robisz?-spytał. Nie odpowiedziałam, tylko się lekko oddaliłam- Ej, no zostań. Jestem Arsus a ty?
-Valixy... A co?
-Nie, nic... Tylko pytam się...
-Macie tu jakąś watahę?-spytałam prostując się.
-Patrzysz na alfę.
-Przyjmiecie mnie?-spytałam.
-Oczywiście. Chodź, pokażę Ci tereny.
Więc poszłam za nim.
środa, 6 lutego 2013
Od Arsusa - CD historii Skay i Scarlet
Byłem bardzo szczęśliwy, że spotykam się z Scarlet. Wadera jest miła i bardzo mi się podoba, nie wiem jedna czy ja jej się podobam. Myślałem cała noc jak będzie wyglądała nasza "randka". Upolowałem więc pyszną sarnę.Już nie mogłem się doczekać, aż przyjdzie Scarlet. Gdy przyszła zjedliśmy sarnę, a potem mieliśmy iść do mojej jaskini, gdy nagle Scarlet wywróciła mnie na plecy i stanęła nade mną..
- Scarlet co ty robisz? - zapytałem szeptem
- Staram się pokazać co do Ciebie czuje - szepnęła i zaczęła się kłaść.
Nasze wargi powoli się zbliżały i... w końcu zaczęliśmy się całować. Czułem się jak... nie da się opisać tego co czułem, Scarlet chyba też była szczęśliwa. Poszliśmy więc do mojej jaskini i położyliśmy się w łóżku i... chyba wiecie co się dalej stało
~następnego dna, rano~
Obudziłem się, a Scarlet leżała we mnie wtulona i słodko spala. nigdy nie wierzyłem, że będę mógł być z taką piękna waderą, myślałem tylko cały czas jak powiedzieć Skay, że jestem ze Scarlet. Wydawało mi się, że ja jej się podobam, ale nie jestem do końca o tym przekonany. Leżałem więc i rozmyślałem, kiedy do jaskini weszła Inka z jakimś chomikiem. chomiczek był bardzo fajny i nie oddalał się od Inki więc nazwałem go Kiro. Nagle Scarlet się obudziła i...
< Skay, Scarlet ? >
Od Skay i Scarlet - CD historii Arsusa
(Od Skayres)
Kiedy Arsus mnie przytulił ja...ja...poczułam motylki w brzuchu. Takie szczęście, radość opanowały moją głowę. Ja się chyba...Nie, stop. Żadnego flirtowania z alfą, żadnego.
Kiedy Arsus mnie przytulił ja...ja...poczułam motylki w brzuchu. Takie szczęście, radość opanowały moją głowę. Ja się chyba...Nie, stop. Żadnego flirtowania z alfą, żadnego.
(Od Scarlet)
Siostra psuje mi wszystkie plany! To ja będę samicą alfa, ja! W końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam.
- Skay?! - wtedy zrozumiałam, że Arsus tak dziwnie się na mnie patrzy. - Miałaś iść na polowanie, nie pamiętasz? - odparłam już spokojniej.
- Ale...
- Wczoraj się umawiałyśmy. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- A tak, już idę. - siostra wstała i trochę nie chętnie odeszła.
Oczywiście to wszystko to było kłamstwo. Jeżeli mam zdobyć serce Arsusa, muszę być z nim sam na sam, nie z niezdarną siostrą. Ale skoro już pozbyłam się tej kuli u nogi, czas zacząć flirt.
- Wszystko w porządku? - spytał basior.
- Tak...Słuchaj, może porozmawiamy o czymś...bardziej osobistym? Poznamy się i w ogóle...
Arsus się zgodził. Praktycznie całe popołudnie spędziliśmy razem, we dwoje. Umówiliśmy się na jutro, na wieczór w jego jaskini.
~następnego dnia, wieczór~
Szykowałam się jak nigdy. Starałam się wyglądać zniewalająco...Zaraz, ja już ta wyglądam! Heh, ale chwila mizdrzenia się przy lustrze nie zaszkodzi. Siostra przez jakiś czas uważnie obserwowała, co ja robię.
- Wybierasz się gdzieś? - spytała w końcu.
- Może tak. Ty masz...cóż, nie wchodzić do jaskini alfy. - odparłam stanowczo.
- Czemu?
- Bo tak.
- Niech Ci będzie...Nie przyjdę. - powiedziała, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. - Jednak nie myśl sobie, że Arsus Cię zechce.
Nie odpowiedziałam już nic, tylko radośnie pobiegłam do jaskini samca alfa. On już na mnie czekał.
Usiedliśmy obok siebie. Arsus przygotował nawet sarnę. Kiedy skończyliśmy ją jeść, postanowiłam zabrać się za niego. Zalotnie trzepałam to niego rzęsami.
- Scarlet, co ty robisz? - spytał.
Wtedy uznałam moment, za odpowiedni. Z uśmiechem na twarzy przewróciłam basiora na plecy i stanęłam nad nim, przeczesując mu futerko łapką. Ten był pod wrażeniem, przynajmniej nie mógł powiedzieć ani słowa. Ja powoli z pozycji stojącej przeszłam do pozycji leżącej. Zbliżałam się do niego, aż w końcu...
- Scarlet...Co ty robisz? - powtórzył szepcząc.
- Staram się pokazać, co do Ciebie czuję. - odparłam, również szeptem.
Nasze wargi powoli się zbliżały i...
<Ars?>
Siostra psuje mi wszystkie plany! To ja będę samicą alfa, ja! W końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam.
- Skay?! - wtedy zrozumiałam, że Arsus tak dziwnie się na mnie patrzy. - Miałaś iść na polowanie, nie pamiętasz? - odparłam już spokojniej.
- Ale...
- Wczoraj się umawiałyśmy. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- A tak, już idę. - siostra wstała i trochę nie chętnie odeszła.
Oczywiście to wszystko to było kłamstwo. Jeżeli mam zdobyć serce Arsusa, muszę być z nim sam na sam, nie z niezdarną siostrą. Ale skoro już pozbyłam się tej kuli u nogi, czas zacząć flirt.
- Wszystko w porządku? - spytał basior.
- Tak...Słuchaj, może porozmawiamy o czymś...bardziej osobistym? Poznamy się i w ogóle...
Arsus się zgodził. Praktycznie całe popołudnie spędziliśmy razem, we dwoje. Umówiliśmy się na jutro, na wieczór w jego jaskini.
~następnego dnia, wieczór~
Szykowałam się jak nigdy. Starałam się wyglądać zniewalająco...Zaraz, ja już ta wyglądam! Heh, ale chwila mizdrzenia się przy lustrze nie zaszkodzi. Siostra przez jakiś czas uważnie obserwowała, co ja robię.
- Wybierasz się gdzieś? - spytała w końcu.
- Może tak. Ty masz...cóż, nie wchodzić do jaskini alfy. - odparłam stanowczo.
- Czemu?
- Bo tak.
- Niech Ci będzie...Nie przyjdę. - powiedziała, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. - Jednak nie myśl sobie, że Arsus Cię zechce.
Nie odpowiedziałam już nic, tylko radośnie pobiegłam do jaskini samca alfa. On już na mnie czekał.
Usiedliśmy obok siebie. Arsus przygotował nawet sarnę. Kiedy skończyliśmy ją jeść, postanowiłam zabrać się za niego. Zalotnie trzepałam to niego rzęsami.
- Scarlet, co ty robisz? - spytał.
Wtedy uznałam moment, za odpowiedni. Z uśmiechem na twarzy przewróciłam basiora na plecy i stanęłam nad nim, przeczesując mu futerko łapką. Ten był pod wrażeniem, przynajmniej nie mógł powiedzieć ani słowa. Ja powoli z pozycji stojącej przeszłam do pozycji leżącej. Zbliżałam się do niego, aż w końcu...
- Scarlet...Co ty robisz? - powtórzył szepcząc.
- Staram się pokazać, co do Ciebie czuję. - odparłam, również szeptem.
Nasze wargi powoli się zbliżały i...
<Ars?>
wtorek, 5 lutego 2013
Od Arsusa - Cd historii Skay i Scarlet
Kiedy juz nalazłem Inkę poszedłem z nią oraz Skay i Scarlet na łakę. Cały czas trzymałem fretkę przy sobie, widziałem jak Scarlet się na nią patrzy i jak jej ślina cieknie, więc wolałem nie ryzykować. Planowałem pokazać im naszego innego pupilka Kira, ale wtedy gdy miałem mówić Skay się zapytała.
- Ars, opowiesz coś o sobie - powiedziała wtulając się we mnie.
Już miałem ją załapać, ale Scarlet ją odepchnęła, a sama chciała usiąść tak gdzie siedziała Skay.
- Scarlet ?! W Watasze Wilków Jedności wszystkie wilki są jednością i nie dokuczają sobie! - warknąłem na nią, bo ona nie ma prawa pomiatać tak Skay.
- Wiem, ale....ja się potknęłam - jakoś się wymigała.
- No dobra...a miałem coś o sobie opowiedzieć.
- No opowiadaj ^^ - powiedziała miłym głosem Skay
- A więc...jak byłem mały to smoki zabiły moją rodzinę, przez jakieś 2 lata mieszkałem w innej watasze, ale nie zbyt było tam miło. Jak podrosłem chciałem się wyprowadzić, więc założyłem własną watahę.
- Ja też nie mam rodziny...zabił ją alfa z naszej starej watahy - powiedziała Skay, aż łezka jej się w oku kręciła.
Myślałem, ze się zaraz rozpłaczę, więc ją przytuliłem. Skay się we mnie wtuliła, ale Scarlet, było rozwścieczona i nie wytrzymała.
- Skay ?!
...
<<Skay, Scarlet? >>
Od Skay i Scarlet - CD historii Arsusa
(Od Skayres)
Kiedy już Arsus przyjął nas do watahy, razem wybrałyśmy się do lasu. Scarlet mówiła mi, że może uda jej się przejąć stanowisko przywódczyni. Nie powiem, samiec alfa tej watahy jest przystojny i uroczy, ale dla mojej siostry pewnie liczy się tylko to. Przecież ona go nawet nie zna... - Skay, patrz! - nagle krzyknęła. U moich łap zauważyłam przerażoną i tulącą się do mnie fretkę. Widziałam wcześniej te zwierzaki, ale wszystkie były płochliwe lub agresywne. Ten osobnik jest niezwykle milusi. - O matko, same słodkości. - rozmarzyłam się i przykucnęłam. - Mmmm, obiad! - Scarlet wyciągnęła swoją łapę ku fretce. - Zostaw! - krzyknęłam i położyłam fretkę na grzbiecie. - Co ty się z jedzeniem bawisz? - zadrwiła. - Jesteś okropna! - Dziękuje. - uśmiechnęła się tajemniczo. Aż szkoda było słów...Jak można zabić takie urocze stworzonko? Udało mi się przekonać siostrę, że ma jej nie tykać, jednak na sam jej widok ślinka jej ciekła. Puściłam małą istotkę, a ta szła koło mojej łapy, co chwila spoglądając na mnie tymi świetlistymi ślepkami. W pewnej chwili podbiegła do krzaków. - Scarlet, patrz fretka znalazła coś w krzakach! - krzyknęłam. - Cześć - z owych krzaków wyszedł Arsus. - widzę, że znalazłyście Inkę. - Że co znalazłyśmy? - zapytałam. - No moją fretkę Inkę - powtórzył. - A więc to twoja fretka? - wtrąciła się Scarlet. - Ah, nigdy w życiu nie widziałam słodszego stworzonka! - siostra spojrzała się na mnie tym swoim tajemniczym spojrzeniem. - Ale przecież mówiłaś, że... - Że to najcudniejsza i najpiękniejsza istota, jaką w życiu widziałam! - puściła do mnie perskie oko, po czym ściszyła głos i spojrzała się na Arsusa. - No, może oprócz jednej. - Dziękuje. - odparł basior. - Chcecie może się ze mną przejść? (Od Scarlet) - Z wielką przyjemnością. - odpowiedziałam. Razem wybraliśmy się na łąkę. Oczywiście ten jego szczur psuł całą atmosferę. Najchętniej bym go zeżarła. Skayres natomiast była wyraźnie oburzona moim zachowaniem. Ale czy to źle, że się zakochałam? Tak, zakochałam się! Wręcz kocham władzę! I powiem, że zarywanie do Arsusa nawet nie źle mi wychodzi. Zresztą, czy mi może coś wychodzić źle? - Ars, opowiesz nam coś o sobie? - spytała siostra przysuwając się do basiora, po czym ja lekko ją odepchnęłam. Nie będzie mi glizda psuć planów. <Ars?> |
|
niedziela, 3 lutego 2013
Od Skay i Scarlet
(Od Skayres)
- Musiałaś, prawda, musiałaś?! Gdyby nie ty, dalej miałybyśmy dom, rodzina by żyła, a ja zajęłabym stanowisko alfy! - krzyczała moja siostra.
Tak, to kolejna kłótnia z serii ''wszystko twoja wina, byłam tak blisko szczytu, ale ty musiałaś mi to popsuć''. Ale co ja miałam zrobić? Ten basior był po prostu bezczelny. Właśnie szłam ze swoją siostrą i szukałyśmy watahy, kiedy po raz kolejny zaczęłyśmy się kłócić.
- Tak, Ciebie obchodzi tylko jedno! - zatrzymałam się.
- Mnie? Wiesz, że gdybym była tą alfą, zabiłabym Stark'a...- Star'k to samiec alfa naszej rodzinnej watahy. - (...) zmieniłabym zasady i żyłoby nam się jak w raju!
- Nam, czy tobie? - fuknęłam.
- NAM, powtarzam Ci to cały czas!
- A ja cały czas udaję, że słucham! Ogarnij się!
(Od Scarlet)
- Nie mam ochoty z tobą gadać. - oburzyłam się.
Dalej szłyśmy w milczeniu. Żałuję, że w ogóle uciekłam razem z siostrą. Mogłam ją tam zostawić, na pewno by ją zabili. Zresztą ona nie wie, że powiedziałam Stark'owi, gdzie jest jej czułe miejsce, gdyż tylko w jeden sposób można ją zabić. W pewnym momencie usłyszałam szum, jakby nie daleko był wodospad. Rzeczywiście. Ujrzałam go w oddali.
- Czy to wodospad? - spytała siostra.
- Nie, to siki olbrzyma. - powiedziałam ironicznie.
- Co się tak panienki kłócą?
Rozejrzałyśmy się. Z krzaków wyszedł całkiem przystojny basior z dumną postawą.
(Od Skayres)
Owy basior wyglądał przyjaźnie. Na jego twarzy malował się uśmiech.
- Kim jesteś? - spytałam.
- Jestem Arsus, alfa Watahy Wilków Jedności. - odparł.
- Alfa...- szepnęła moja siostra. - Ja jestem Scarlet. - powiedziała i uśmiechnęła się. Wiedziałam, że coś knuje.
- A ja Skayres. Możemy dołączyć?
<Arsus?>
- Musiałaś, prawda, musiałaś?! Gdyby nie ty, dalej miałybyśmy dom, rodzina by żyła, a ja zajęłabym stanowisko alfy! - krzyczała moja siostra.
Tak, to kolejna kłótnia z serii ''wszystko twoja wina, byłam tak blisko szczytu, ale ty musiałaś mi to popsuć''. Ale co ja miałam zrobić? Ten basior był po prostu bezczelny. Właśnie szłam ze swoją siostrą i szukałyśmy watahy, kiedy po raz kolejny zaczęłyśmy się kłócić.
- Tak, Ciebie obchodzi tylko jedno! - zatrzymałam się.
- Mnie? Wiesz, że gdybym była tą alfą, zabiłabym Stark'a...- Star'k to samiec alfa naszej rodzinnej watahy. - (...) zmieniłabym zasady i żyłoby nam się jak w raju!
- Nam, czy tobie? - fuknęłam.
- NAM, powtarzam Ci to cały czas!
- A ja cały czas udaję, że słucham! Ogarnij się!
(Od Scarlet)
- Nie mam ochoty z tobą gadać. - oburzyłam się.
Dalej szłyśmy w milczeniu. Żałuję, że w ogóle uciekłam razem z siostrą. Mogłam ją tam zostawić, na pewno by ją zabili. Zresztą ona nie wie, że powiedziałam Stark'owi, gdzie jest jej czułe miejsce, gdyż tylko w jeden sposób można ją zabić. W pewnym momencie usłyszałam szum, jakby nie daleko był wodospad. Rzeczywiście. Ujrzałam go w oddali.
- Czy to wodospad? - spytała siostra.
- Nie, to siki olbrzyma. - powiedziałam ironicznie.
- Co się tak panienki kłócą?
Rozejrzałyśmy się. Z krzaków wyszedł całkiem przystojny basior z dumną postawą.
(Od Skayres)
Owy basior wyglądał przyjaźnie. Na jego twarzy malował się uśmiech.
- Kim jesteś? - spytałam.
- Jestem Arsus, alfa Watahy Wilków Jedności. - odparł.
- Alfa...- szepnęła moja siostra. - Ja jestem Scarlet. - powiedziała i uśmiechnęła się. Wiedziałam, że coś knuje.
- A ja Skayres. Możemy dołączyć?
<Arsus?>
Od Arsusa - CD " jak założyłem watahe "
Gdy rano się obudziłem, zauważyłem, ze nie ma przy mnie Inki. Przez jakiś czas szukałem jej w jaskini, ale na marne. Szukałem też przed jaskinią, ale tak jej nie było. Poszedłem więc na polane gdzie wczoraj spotkałem wrednego lisa. Tak jak wczoraj lis siedział pod wielkim drzewem, było po nim widać, że właśnie coś zjadł. Już myślałem o najgorszym.
- Ej, lisie - zawołałem, ze złością
- C..co? - wstał jak na zawołanie
- Widziałeś moją fretkę? - zapytałem warcząc
- Nie, ja właśnie przyszedłem z polowania - powiedział - a na polowaniu byłem na terenie innej watahy.
- Hmmm, a wiesz może gdzie ona może być?
- Nie, ale na terenie twojej watahy widziałem dwie wadery
- Co? Po co one tu przyszły? - powiedziałem i poszedłem je szukać
Lis powiedział mi, ze wadery poszły w głąb lasu. Poszedłem więc tak gdzie lis widział wadery. I miał racie, pod drzewem na pniu siedziały dwie wadery bawiące się z Inką. Kryłem się za krzakami i patrzyłem się co one robią. Nagle Inka mnie zauważyła i przybiegła do mnie.Usłyszałem głosy wader.
- Scarlet, patrz fretka znalazła coś w krzakach
- Cześć - powiedziałem do wader - widzę, że znalazłyście Inkę
- Że co znalazłyśmy? - zapytała jedna z wader
- No moją fretkę Inkę - powtórzyłem - Wy chyba nie macie gdzie mieszkać, bo siedzicie na terenie mojej watahy.
< Skay, Scarlet dokończcie >
sobota, 2 lutego 2013
piątek, 1 lutego 2013
Od Arsusa - CD "Jak założylem watahę"
Jak już wymyśliłem nazwę watahy postanowiłem trochę posprzątać w jaskiniach, kiedy sprzątałem w mojej jaskini zauważyłem w rogu jakąś kulkę, podszedłem więc, a kulka wstała. Okazało się, że ta kulka to mała fretka. Pomyślałem, ze się zgubiła i ja przygarnąłem. Nie wiem dlaczego, ale postanowiłem nazwać ja Inka. Inka bardzo mi się spodobała, była taka malutka i bezradna, nie umiała chodzić po śliskiej powierzchni i od razu upadała. Poszedłem na łąkę, żeby pobawić się z Inusią, ale na łące spotkaliśmy lisa.
Nie był z byt miły i cały czas dziwnie patrzył się na Inkę.
- Dlaczego tak się na nią patrzysz?- zapytałem.
- Bo nie wiem czy wiesz, ale ja jem takie fretki - powiedział, ale nie spuszczał Inki z oczu
- Tylko spróbuj jej coś zrobić, a pożałujesz- warknąłem
- A co mi niby zrobisz?- zapytał sarkastycznie
Wziąłem więc Inkę na grzbiet i skoczyłem na lisa, na szczęście jestem ostrożny i tylko złapałem lisa za kark. Lis się nie ruszał, udawał, że umarł, żeby zostawić go w spokoju. Nagle lis się poruszył.
- Proszę nie zabijaj mnie - poprosił
- Nie mam zamiaru Cię zabijać, tylko pamiętaj jesteś na moim terenie, a ja nie życzę sobie, żebyś podchodził do tej fretki, a jak to zrobisz, a z resztą sam się wtedy przekonasz.- gdy skończyłemmówić położyłem lisa na ziemi.
- Dobrze, obiecuje, że nic jej nie zrobię, ale ja nie mam gdzie iść muszę tu zostać!
- Ale ja nie powiedziałem, że masz stąd iść. Możesz zostać, ale nie przyprowadzaj jakiś nieproszonych gości na teren mojej watahy, rozumiesz?!
-Tak, tak, a teraz przepraszam, ale idę na polowanie - powiedział i odszedł.
Ja tak jak on poszedłem do jaskini, przez jakiś czas leżałem i czekałem aż Inka zaśnie, po jakims czasie i ja zasnąłem. Inka była we mnie wtulona tak, że nie było jej widać, w nocy sie budziłem, bo słyszałem jakieś głosy w lesie, ale szybko znowu zasypiałem.
CDN
Od Arsusa - jak założyłem WWJ
Byłem wtedy małym urwisem jak zdarzyła się ta historia, a więc:
Razem z rodziną postanowiliśmy się przejść, po łące. Mój brat Alkivo chciał przejść się po za teren naszej watahy, na początku rodzice się nie zgadzali, ale w końcu musieliśmy kiedyś wyjść po za teren i poszliśmy. Po za terenem naszej watahy, było ciemno i ponuro. Nikt jednak nie wiedział, że jest to teren smoków, a jak wiecie smoki na swój teren nie przepuszczą nawet muchy. Byliśmy trochę przerażeni i czuliśmy na sobie czyjeś spojrzenie. Nagle wysoko nad nami zobaczyliśmy jak przelatuje smok. Wszyscy schowaliśmy się w środku drzewa. Przez szparę zoaczyliśmy jego oko. Po chwili drzewo zaczęło się walić, zaczeliśmy więc uciekać, ja jako najmłodszy musiałem wyjśc pierwszy. Gdy wybiegłem drzewo się zawaliło na moją rodzine, nie mogłem sie pozbierać, ale jednak musiałem, bo ogromny smok zaczął mnie gonić. dobiegłem do jakieś watahy, smok na szczeście nie wbiegł na jej teren. Szłem więc dalej, wpadłem na jakąś waderę.
- Kim jesteś?! - zapytała z niepokojem.
- J..ja jestem Arsus - odpowiedziałem
- Ale dlaczego płaczesz, co się stało?!
- Moja rodzina.....
- Co się stało z twoją rodziną? - zapytała
- Smok, smok ją zabił - powiedziałem z płaczem i wtuliłem się w jej futerko.
- Ooo, biedactwo, chodź zamieszkasz ze mną - powiedziała i przytuliła mnie.
Mieszkałem z tą waderą przez 2 lata była bardzo miła i sympatyczna, nie zapomniałem jednak o mojej dawnej rodzinie i niegdy o niej nie zapomnę. W tamtej watasze było bardzo dorze, ale jak dorosłem to samiec Alfa kazał mi się wynosić. Mówił, ze jak nie urodziłem się w tej watasze to nie mogę w niej mieszkać jako dorosły wilk. Więc pożegnałę się z moją "mamą" i poszłem, byłem trochę przybnębiony, ale znalazłem piękne miejsce, gdzie nie bylo zadnej watahy, więc postanowiłem, że założę tu moją watahę i nazwałem ją Watahą Wilków Jedności, poniewaz w mojej watasze wszystkie wilki będą jednością, nie będą walczyć między sobą i nie będa się zabijać.
CDN
Subskrybuj:
Posty (Atom)